Za oknem deszcz w mieście, które kiedyś tak uwielbiałam, a teraz tak nie lubię, w mieście, które nie pamięta już, czym jest las, choć paradoksalnie tak blisko mu do dzikiej natury. Do końca tygodnia jestem w Armenii, mało patrzę i dużo czytam, kompulsywnie planuję, jak najdalej stąd.
Na ten nastrój taki wiersz. Oczywiście nie obędzie się bez autoreklamy - więcej wierszy Jitki Srbovej można przeczytać tutaj.
***
Nie mów mi,
że nie wiesz, czym jest las. Kłamiesz,
na darmo robisz z siebie betonowe miasto,
masz za uchem pęd, wąsy i rany,
mamy tu i ten pasaż o sokach drzew.
O, ty to potrafisz dać gazu! Kolumna aut
cię nie zatrzyma, masz to w aplikacji,
aplikuj nosem, wydychaj ustami,
te gesty, ta dokupiona bonusowa treść.
A jak ci to podskakuje na plecaku
ostrzegawczo żółtym, kiedy się włóczysz po nocy,
odstraszasz owady piżmem pinii.
Nic mi nie mów,
las ci patrzy z oczu.
Komentarze
Prześlij komentarz